Znacie ten kawał o stereotypach?
Hell is where the police are German, the mechanics French, the chefs British, and it is all organized by Italians.
Piekło to miejsce, gdzie Niemcy są policjantami, Francuzi mechanikami, Brytyjczycy kucharzami, a wszystko jest zorganizowane przez Włochów.
Tematem dzisiejszego wpisu jest kuchnia w Anglii, a wpis powstał w ramach akcji
"W 80 blogów dookoła świata". W tym miesiącu tematem przewodnim jest kuchnia w różnych krajach świata, dlatego też zapraszam do wczytywania się także w inne kultury - linki do pozostałych blogów biorących udział w akcji znajdziecie na dole wpisu. Tylko proszę, pozostałych wpisów nie czytajcie o głodzie ;) ! (choć zagadnienie jest szerokie i z pewnością nie przeczytacie tylko o potrawach)
Wracając do kawału - kto był w Anglii mógł się przekonać czy stereotyp dotyczący ich kuchni jest prawdziwy. Dzisiaj napiszę kilka słów z własnego doświadczenia, a więc bardzo subiektywnie :)
Po moich kilku pobytach w 'kraju Shakespeare'a', z przykrością podpisałabym się pod treścią powyższego dowcipu. Za każdym razem wracając do Polski, cieszyłam się tym (oprócz kilku innych, ważniejszych kwestii), że znów będę jeść smacznie!
Opiszę dziś kilka produktów i potraw, które dla mnie były nietrafione.
Będę narzekać!
Źródło zdjęć: 1,2,3,4, J.Smalec
1. W mojej pierwszej pracy w Anglii pracownicy mieli dostęp do posiłków przyrządzanych przez 'kucharza'. Szczęśliwi ci, którzy mieli czas i możliwości przygotowywać sobie obiady sami! Z powtarzalnego menu, pamiętam przede wszystkim
fish and chips (ryba z frytkami) w poniedziałki,
kawałki pizzy (niczym ze sieci Big City Pizza) i tragiczną
fasolkę. Był też niesmaczny makaron z pomidorowym sosem i
zupa, której ja i moi współtowarzysze nie odważyliśmy się spróbować (uwieczniona na zdjęciu!) ;D Serwowane były też
obierki z ziemniaków (ziemniaki w Anglii je się w całości;) - trochę grubsze niż te, które my produkujemy obierając ziemniaki. Tych niestety ;) nie miałam okazji skosztować..
2. Podstawowym produktem, za którym tęskniłam podczas każdego wyjazdu był chleb. Wszędobylskie chleby tostowe i jasne i ciemne przejadły mi się na maxa. Jedyny chleb, który mi smakował przypominał raczej nasze bułki, a skórkę miał twardą (ukrojenie kromki było wyczynem).
3. Kotletów, typu schabowy, nie jadłam ani razu. Wykluczając jedynie kotlety panierowane z kurczaka, które zrobiłam sama. Problem miałam z kupnem bułki tartej - poszukiwania w marketach okazały się daremne i skończyłam na tarciu chlebo-bułki, o którym pisałam wyżej ;)
4. Woda z kranu nie nadaje się do picia bez przegotowania. Mimo, że oficjalnie można pić i niektórym nic nie jest, osoby z wrażliwymi żołądkami mogą mieć problemy.
5. Mój drugi pobyt w Anglii pod względem kulinarnym upłyną na fast foodach i gotowym jedzeniu kupowanym w marketach. Zamawiane były też ryby ze smażalni i chińskie jedzenie (prosto od Chińczyka). Tak odżywiała się rodzina, z którą mieszkałam. Nie muszę pisać o tym jak 'smaczne' i zdrowe jest takie jedzenie, bo teraz u nas coraz popularniejsze są takie gotowe produkty (choć jeszcze nie tak bardzo rozpowszechnione jak tam).
6. Moim anty-faworytem często spotykanym w domach Anglików są pork pies /pɔːk paɪ/ - małe ciasta/babeczki nadziewane mięsem wieprzowym jedzone na zimno. Do kupienia w marketach ze stosowną dawką chemii. Mają swoich zwolenników i przeciwników. Ja zaliczam się do tych drugich :)
7. Słynnym deserem w Wielkiej Brytanii jest trifle /ˈtraɪ.fl̩/. Układany warstwowo, z owocami, biszkoptem, galaretką owocową, na wierzchu z sosem custard (odpowiednik polskiego budyniu) i bitą śmietaną. Najpopularniejszy jest kupny, ale mi dane było spróbować również domowej roboty. Nie zachwycił mnie jednak, ale może dlatego, że nie jestem amatorem słodkości, a może akurat trafiłam na średniego 'kucharza'..
To nie tak, że nic, a nic mi w Anglii nie smakowało (owszem jedzenie w fast foodach jest zawsze na wysokim poziomie;). Po prostu skupiam się na negatywach ;) - które zresztą, w ogólnym rozrachunku, przeważały.
Niech uzupełnieniem i zakończeniem wpisu będzie kilka wyrażeń związanych z kuchnią.
1. Too many cooks spoil the broth. - Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
cook - kucharz
chef - szef kuchni
cooker - kuchenka
2. Cook the books - fałszować konta bankowe, defraudować pieniądze
3. To simmer down (ph. v.) - uspokajać się, wyciszać emocje
to simmer - gotować na wolnym ogniu
4. to boil over (ph.v.) - wrzeć, kipieć ze złości
to boil - gotować na wodzie
5. half-baked idea - niewydarzony, nieprzemyślany pomysł
half-baked - niedopieczony
half-cooked - niedogotowany
Odnośniki do pozostałych uczestników akcji:
Chiny:
Francja:
Hiszpania:
Holandia:
Niemcy:
Norwegia:
Rosja:
Szwajcaria:
Szwecja:
Wielka Brytania:
Włochy:
Wietnam: